07-10-2014 12:30
Tytuł: ...
35mm APX100 / Rodinal 1:50
Komentarze
fotemuz
marian napisał(a):
Henri Cartier-Bresson (ur. 22 sierpnia 1908 w Chanteloup-en-Brie, zm. 3 sierpnia 2004 w Céreste) – jeden z najwybitniejszych francuskich fotoreporterów XX wieku. może się czepiam, ale a to caPPa a to carter... |
Dzięki za uwagę - oczywiście literówka : Cartier-Bresson

Marian
fotemuz napisał(a): ... Carter Bresson ... |
Henri Cartier-Bresson (ur. 22 sierpnia 1908 w Chanteloup-en-Brie, zm. 3 sierpnia 2004 w Céreste) – jeden z najwybitniejszych francuskich fotoreporterów XX wieku.
może się czepiam, ale a to caPPa a to carter...
irmi
i ja uważam, że świetnie złapałeś tyle postaci naraz w równych odstępach, w różnych pozach, patrzących w różne kierunki
fotemuz
Zgrabna definicja, chociaż jak wspominałeś istotna jest umiejętność i CHĘĆ oglądającego. Dla mnie nie ma znaczenia czy to co na zdjęciu widać to przypadek czy starannie przemyślana kompozycja. W gruncie rzeczy element przypadku zawarty jest w każdej fotografii. Na drugim biegunie pełna kontrola oznaczałaby stoczenie się w fotograficzny konceptualizm dla którego ważniejszy jest szczegółowy opis tego co na zdjęciu powinno być niż samo zdjęcie (w pewnym sensie jest to bardzo pociągające, chociażby z uwagi na koszty...:-) . Jeżeli więc w fotografii dopuścimy przypadek oraz zgodzimy się potraktować odbiorcę jako współtwórcę to można powiedzieć, że nie tylko każde zdjęcie jest inne ale również w każdym zdjęciu zawiera się jakaś ilość różnych fotografii. To mnie pociąga w tej sztuce. W związku z tym dla każdego odbiorcy każde zdjęcie będzie czytelne o ile nie będzie na siłę próbował starać się zrozumieć „co autor miał na myśli”. Niejednoznaczność interpretacji stanowi wielką siłę fotografii...
rafcio
Jakis czas temu, szukajc definicji streetu pomyslalem, ze jest to ułożona przez fotografa, zupelnie nowa historia z niezaleznych elementów, w jednym kadrze.
Tak ogólnie , bo umiejętność i chęć łączenia tych elementow przez oglądające ma największe znaczenie. Obecnie lubie te czytelne, zrozumiale nawet dla tych niefotografujacych, ale jakiś czas temu lubowalem sie w tych bardziej wymagajacych, gdzie zbiór elementow do polaczenia wydawal sie, a pewnie czesto byl zupełnie przypadkowy.
Pamietam JanuszaM, był godnym reprezentantem streetu na AT.
gogo120
W swoim czasie stanąłem przed pytaniem, co ta moja fotografia znaczy, po co ona jest? Czułem że coś muszę zrobić żeby tą "Moją" fotografię uratować. Chciałem poznać ludzi którzy powiedzieliby mi w którą stronę iść bo sam do końca nie wiedziałem. I nie chodzi tu o to czy będę robił krajobraz, portrety w studio czy street. Poszedłem na dwa lata do Warszawskiej Szkoły Fotografii, nie chciałem uczyć się warsztatu tylko zobaczyć jakie, ludzie fotografii, mają podejście do tego co robią.
Czy to dobra szkoła czy nie? Czy warto było iść tą drogą dla czerpania własnej tylko przyjemności z fotografii? Nie odpowiem, każdy szuka czegoś innego, każdy coś wyniesie. Ja idąc tam nie chciałem np. za nic robić zdjęć na ślubach.
Na pewno kontakt z ludźmi "z branży", rozmowy o !Fotografii, tysiące wyświetlanych slajdów, historia fotografii, choć trochę liźnięta historia sztuki - to nieocenione. Nie miałem pojęcia jak to może zmienić postrzeganie tego co się robi.
Myślę że jak się już robi te zdjęcia, prezentuje je od lat na AT to nie ma siły, trzeba mieć jakąś wrażliwość, czasem potrzeba tylko zapalnika jak w moim przypadku.
Oczywiście nie wszyscy będziemy artystami, zdaję sobie z tego sprawę. Mi po prostu tego trzeba...
Pozdrawiam Was wszystkich.
fotemuz
Oczywiście, że nie wiesz do końca co pojawi się na fotografii. Nie sądzę żeby Carter Bresson każdy swój kadr dokładnie układał i od samego początku wiedział jak będzie on wyglądał (chociaż niektórzy twierdzą ze zapłacił kilka franków temu panu w kapeluszu co skacze przez kałużę…. Nieprzewidywalność wszakże dotyczy nie tylko wizualnej strony zdjęcia ale również opowieści, która może z niego wynikać. Lubię patrzeć na takie fotografie w duchu opowiadania Cortazara „Babie lato” i oczywiście opartego na tym opowiadaniu „Powiększenia” Antonioniego. Im dłużej wpatrujesz się w dobre zdjęcie tym więcej w nim dostrzegasz. Czasem odnosisz wrażenie, że z upływem czasu zdjęcie zmienia się – pojawiają się elementy i treści, których wcześniej nie było lub ich nie zauważałeś. Więcej - w zdjęciach, które zrobiłeś ktoś może odnaleźć zawartość, której Ty nigdy nie odnajdziesz. I nie ma w tym nic dziwnego. Fotografia jest tym medium, dla którego jak najbardziej jest uprawnione doszukiwanie się elementów, o których autorowi nawet się nie śniło – to wynika z jej istoty. Fotograf nigdy do końca nie jest jedynym autorem zdjęcia (słynny „pędzel natury”
. I dotyczy to nie tylko tzw. „street photo”. Z tego wynika, że również nie jest uprawniony do jedynej słusznej jego interpretacji, do jedynego możliwego opowiadania. Wartość fotografii polega również, a może przede wszystkim na tym co zawarte jest w niej – by użyć ważnego dla AT słowa – implicite.
Niestety odnoszę wrażenie, że na naszym (nie wiem czy mogę tak powiedzieć o AT) portalu to co w zdjęciach można odnaleźć poza stroną wizualną jest zupełnie pomijane. Komentarze do fotografii sprowadzają się do krytycznych uwag dotyczących kompozycji (mocne punkty, horyzont na 1/3, kręta linia ścieżki wiedzie wzrok do drzewa …, rzeczywistych lub rzekomych błędów (linie się walą, włosy niedoświetlone, więcej przynajmniej o 1EV…
lub spraw technicznych dotyczących „świecenia” i „wołania”. Wypadałoby spuścić miłosierną zasłonę milczenia w stosunku do komentarzy typu „ a skądeś wziął (czasami pisane „wzioł”
taka zezowatą modelkę”, „a ten to chyba nieźle imprezował”, „ładne cycki” itd., gdyby nie problem statystyczny, tzn. ilość takich komentarzy. W gruncie rzeczy ciekawsze są już „posty” nazwijmy je „pierwszego wrażenia” (podoba, 3x TAK, wow, szacun itp.), które bez potrzeby angażowania umysłu manifestują przynajmniej jakieś emocje (w przeciwieństwie do tych poprzednich, które na ogół manifestują tylko brak zaangażowania umysłu)
Czasami zastanawiam się jakby zostało skomentowane tutaj zdjęcie (dość znane –ale załóżmy, że nie jest znane), na którym czworo nieco otyłych starszych ludzi siedzi tyłem do fotografa na nabrzeżu, człowiek w kapeluszu na pierwszym planie nalewa wino do kieliszka a na ostatnim planie łódź kołysze się na wodzie. Chyba się domyślamy jakie wpisy by przeważały…
Oczywiście nie chcę uchodzić za ponuraka, człowieka bez poczucia humoru i z jakimiś górnolotnymi zasadami. Chciałbym tylko czasami zaapelować o więcej umiaru , czy powściągliwości, może o chwilę skupienia nad pracą którą chce się skomentować. Tego przede wszystkim nam tu brakuje…
PS. Wiem że to temat na felieton, ale… może lepiej jak to zostanie tylko tutaj.
gogo120
Dzięki fotemuz za tak opisowy komentarz. Cieszę się że Ci się spodobało.
Nigdy wcześniej mnie za bardzo nie pociągała uliczna fotografia ale jeżdżąc codziennie do pracy mijam miejsce gdzie aż roi się od ludzi, dość specyficzny klimat, więc noszę się jakiś czas z zamiarem zrobienia z tego tematu dość obszernej serii. Chodzę ostatnio po mieście i ćwiczę, efekty widać. Może za jakiś czas...
Sam rozumiesz że w chwili zrobienia zdjęcia nie można świadomie pomyśleć o wszystkim co zamieściłeś w swoim komentarzu pod moim zdjęciem. Podnosisz aparat do oka w sekundę i albo trafiłeś albo nie.
fotemuz
Fantastyczne ujęcie! Głowy i stopy trójki bohaterów układają się w dwie linie, których punkt zbieżności znajduje się poza kadrem. Do tego punktu energicznym krokiem zmierza dziewczynka. Kobieta w średnim wieku już tylko patrzy na ten punkt; jej zamknięta postawa świadczyć może o o braku zainteresowania w osiągnięciu celu być może dostępnego tylko do pewnego wieku. A może ta postawa wyraża rezygnację? Starszy człowiek na pierwszym planie ręce ukrył w kieszeniach. Lewej ręki w ogóle nie widać , może ją stracił ? Jeszcze tli się w nim jakieś zainteresowanie ale jego stosunek do entuzjazmu wyrażanego przez dziewczynkę jest jeszcze bardziej pasywny. To już na pewno rezygnacja. Trzy słupy ograniczające brutalnie kadr od przodu są jak najbardziej na miejscu - wyznaczają granicę za którą nie ma już nic. Wszyscy odwracają od niej wzrok ale ona jest i się przybliża. Mamy tu jakby dwa wektory: jeden skierowany jest w stronę jakiegoś atrakcyjnego celu znajdującego się poza kadrem ale dostępnego tylko młodości, drugi zaś wektor - związany z upływem czasu - skierowany jest od młodości do wieku podeszłego, od entuzjazmu do rezygnacji, po której jest już tylko bariera, którą przekracza się tylko raz . Ten kadr to opowieść o życiu, o jego stronie aktywnej, którą możemy w jakiś sposób sami kształtować i o stronie pasywnej na którą nie mamy wpływu. Zauważmy jeszcze dwie postaci z lewej strony zdjęcia. Kto to jest? Komentatorzy zdarzeń? Niezdecydowani? Prarodzice? Demiurdzy?. Trzeba zwrócić uwagę że architektura po ich stronie posiada linie proste i oświetlona jest jasnym słonecznym światłem, zaś prawa strona budynku - strona życia - "wali" się - może budowla runie za chwilę na ten wspaniały cel ku któremu zmierza młoda dziewczyna. Może wszystko wtedy się odmieni? Nie przypadkowo po tej stronie budynku umiejscowiona jest restauracja i apteka, a nawet budka telefoniczna z alarmowymi numerami, podczas gdy po stronie jasnej, boskiej mamy fryzjera, jakieś trywialne serduszka itd.
Świetny kadr. Decydujący moment.
m6nj
Nie wiem co wam nie pasuje, to jest street i nie chodzi tutaj o idealne kadry tylko o oddanie chwili klimatu.. Ja klimat tytaj widzę.
Jedyne co w streecie lubie bardziej to duży kontrast, nasycone czernie.
RagnarokIII
Te główki kiedyś Ci się ukręcą
Fotomanek
Interesująca scenka uliczna Przeszkadzają mi tylko (!) kołki na pierwszym planie.
Próbuj dalej - u nas niema specjalisty od fotografii ulicznej
Na malkontentów uwagi nie zwracaj
***
RagnarokIII
Szczerze to nawet śmieszne, ale krzywe i jakość wątpliwa łącznie z kadrowaniem - jakoś zdziwiony jestem...
szwajcarski
Mnie bardzo podoba się rozkład plam - patrząc od lewej do prawej tzn przeciwnie do islamistów: dwie osoby "ciemne" na tle słonca, a druga połowa trzy "jasniejsze" na tle cienia.
Samo ustawienie osób jest ciekawe oraz relacje między nimi. Tak czy siak przyjmując Bressona jako punkt odniesienia, ustrzelileś decydujacy moment.