Bardzo lubię takie porównania, mają one dla mnie wartość edukacyjną.
Kopia stykowa (w tym przypadku) zamiast typowego dla litu „rysunku węglem”, ze zględu na swoją tonalność reprezentuje ciekawe, alternatywne spojrzenie na temat. Jest także w pewnym sensie unikatowa.
Skan to oczywiście crème de la crème.
Kopia stykowa (w tym przypadku) zamiast typowego dla litu „rysunku węglem”, ze zględu na swoją tonalność reprezentuje ciekawe, alternatywne spojrzenie na temat. Jest także w pewnym sensie unikatowa.
Skan to oczywiście crème de la crème.
Bardzo fajna prezentacja.
Polon napisał(a): Bardzo lubię takie porównania, mają one dla mnie wartość edukacyjną. Kopia stykowa (w tym przypadku) zamiast typowego dla litu „rysunku węglem”, ze zględu na swoją tonalność reprezentuje ciekawe, alternatywne spojrzenie na temat. Jest także w pewnym sensie unikatowa. Skan to oczywiście crème de la crème. |
Decyzję podejmowałbym w kontekście powieszenia w eksponowanym miejscu pomieszczenia. Padłoby na lit. Moim zdaniem jest niepowtarzalny i niebanalny, niczego nie ujmując dobrej technicznie fotografii, która w porównaniu moim zdaniem, właśnie przej jakość i powtarzalność, przegrywa.
W necie oba mi podchodzą, na żywca wolę lit!
O tak, tak!